Zbłądziłeś i zszedłeś na mniej uczęszczaną ścieżkę. Im dalej idziesz, tym większy odczuwasz niepokój. Słońce zniknęło za chmurami, z północy zerwał się zimny wiatr. Napotykasz coraz więcej uschniętych drzew, które mimo tego, że od dawna są martwe, budzą niezidentyfikowany lęk. Droga zaczyna przypominać błotnistą breję, a zewsząd dochodzi głośne krakanie wron. Czujesz się coraz bardziej zmęczony, a mroczna aura okolicy zaczyna odciskać na Tobie piętno. Masz ochotę zawrócić, ale wiesz że zrozumienie tego miejsca i tego, co się tutaj dzieje, będzie cenną lekcją. Idziesz dalej, aż trafiasz na cmentarz. Obiekt wygląda na nieużywany od stuleci. Z większości nagrobków w tym ponurym miejscu została jedynie sterta kamieni. Wielkie niegdyś grobowce przypominają teraz poprzewracane domki z kamiennych kart. Na środku cmentarza ostała się jedna duża krypta, więc zmierzasz do środka, aby zbadać to przeklęte miejsce.
Przedmiotem tego artykułu będzie inflacja. Temat jest obecnie niezwykle popularny za sprawą najwyższych od ponad 20 lat wskaźników inflacji w Polsce oraz wielu krajach na świecie.
Artykuł podzielę na dwie części. Pierwsza to przedstawienie akademicko-teoretycznego podejścia do inflacji. Materiałów na ten temat jest naprawdę sporo, więc podam kilka dobrych źródeł dla chcących dowiedzieć się więcej. W drugiej części postaram się zaproponować kilka rad na to, jak radzić sobie z inflacją pod względem inwestycyjnym i ochrony majątku. Mam nadzieję, że będzie to praktyczną i pomocną częścią tego wpisu.
Tytuł „Klątwa ciążąca nad całą tą krainą” nie wziął się z przypadku. Inflacja nie jest zjawiskiem nowym i istnieje od momentu powstania pieniądza. Co więcej, w obecnym systemie monetarnym dotyka ona każde państwo, więc naprawdę pokrywa całą krainę.
Pokusa rządzących, żeby sięgnąć po inflację przy systemie pieniądza fiducjarnego jest tak wielka, że niemalże nie da się przed nią ustrzec. Zacznijmy jednak od początku.
Czym jest inflacja?
Inflacją nazywamy wzrost cen towarów i usług na przestrzeni czasu w danej gospodarce. Zjawisko przeciwne (spadek cen) nazywamy deflacją. W praktyce inflacja oznacza, że nominalnie co roku musimy płacić więcej złotówek za dokładnie ten sam produkt lub usługę. Jeśli w 2019 za strzeżenie u fryzjera płaciliśmy 30 zł, w 2020 40 zł, w 2021 50 zł, a teraz 60 zł to znaczy, że mieliśmy do czynienia z wzrostem kosztów tej usługi i najprawdopodobniej z inflacją.
Czemu nie mówię, że ten konkretny przykład to stricte inflacja? Inflacja tyczy się całej gospodarki, czyli wielu produktów i usług. Ceny towarów podlegają ciągłej zmianie, często w górę, ale także czasem w dół (za sprawą większej produktywności, sezonowości lub zmiany nastrojów konsumenckich). Patrząc na pojedynczy produkt i zmiany jego ceny w czasie, trudno mówić o inflacji w skali całej gospodarki. Dlatego też statystycy stworzyli metodologie liczenia w inflacji w oparciu o pewne zdefiniowane koszyki towarów i usług (o czym będzie więcej poniżej).
Dygresja. W tekście będę posługiwał się takimi pojęciami jak kwota/ujęcie nominalne lub kwota/ujęcie realne. Wyjaśnijmy sobie co to znaczy. Wartość nominalna to dokładnie taka liczba, jaka widnieje na banknocie albo zobowiązanie jakie zostało zaciągnięte. Banknot 100 złotowy ma wartość nominalną 100 zł, kredyt hipoteczny z którego uzyskaliśmy 100 000 złotych ma też wartość nominalną 100 000 zł. Wartość realna natomiast, to wartość, która uwzględnia inflację i deflację. Jeśli rok temu otrzymaliśmy banknot 100 zł, to na tamten moment jego wartość realna i nominalna były takie same – równe 100 zł. Natomiast teraz za sprawą inflacji, za ten sam banknot nie możemy kupić już tyle samo. Wtedy mówimy że jego realna wartość jest niższa i np. wynosi 96 zł. Na banknocie nadal widnieje kwota 100 zł, ale teraz za ten banknot 100 zł możemy nabyć dobra, które rok temu kupilibyśmy za 96 złotych. Mam nadzieję, że jest to jasne. Sprawne operowanie tymi pojęciami jest kluczowe w rozumieniu inflacji.
Czemu w ogóle mamy inflację?
Inflacja wiąże się z naszym systemem monetarnym, czyli po ludzku z tym, co uznajemy za pieniądz i co pozwala nam handlować i uiszczać zobowiązania. Obecnie cały świat odszedł od powiązania pieniądza z fizycznym nośnikiem wartości (chociażby ze złotem, tj. tak zwanego standardu złota), a przeszedł na pieniądz oparty o wiarę (pieniądz fiducjarny). Wiara ta opera się na tym, że emitent pieniądza (bank centralny/państwo) będzie w stanie spłacić swoje długi oraz, że korzystając z tego pieniądza w przyszłości będziemy w stanie nabywać konkretne towary i usługi. Gdy ta wiara słabnie, waluta zaczyna ulegać deprecjacji, a to najczęściej pociąga za sobą inflację, która z kolei nasila deprecjację waluty (ciężko stwierdzić co jest bezpośrednim czynnikiem rozpoczynającym ten proces: deprecjacja waluty czy inflacja).
Bank centralny może teoretycznie „wydrukować” nieskończoną ilość pieniądza. Jednak to sprawiłoby, że pieniądz taki stałby się totalnie bezwartościowy (wystarczy spojrzeć na Wenezuelę, gdzie 1 bolivar jest mniej warty niż 1 sztuka złota w grze komputerowej World of Warcraft). W uproszczeniu można sobie wyobrazić, że wartość pieniądza jest określana jako ilość wszystkich towarów i usług w gospodarce podzielona przez ilość pieniądza i wszelkich jego ekwiwalentów w danej gospodarce.
Przy niezmiennej podaży towarów i usług, a wzroście ilości pieniądza w gospodarce jego wartość musi maleć. Jeśli jednak zatrzymamy podaż pieniądza, a za sprawą postępu technicznego będziemy produkować więcej towarów lub tworzyć produkty bardziej zaawansowane (i przez to droższe), wtedy wartość pieniądza wzrośnie.
Niestety bardzo łatwo powiększać ilość pieniądza w gospodarce, np. poprzez pomocowe programy rządowe, kiedy to rząd zadłuża się po to, aby rozdać ludziom nie swoje pieniądze, lub bank centralny tak zmienia stopy procentowe, aby stymulować kreację pieniądza w bankach komercyjnych. W ten sposób można „zadrukować” każdy dług, ale ceną tego jest właśnie psucie pieniądza, spadek jego wartości, czyli inflacja. Ludzie szybko zauważają, że pieniądza jest coraz więcej, a towarów, które można za niego nabyć tyle samo, dlatego wolą zamienić pieniądz o coraz słabszej wartości na coś namacalnego lub skorzystać z danej usługi teraz niż w niepewnej przyszłości.
Nawet najbogatsze państwo na świecie nie może ustrzec się przed zmorą inflacji.
Czy zatem nie lepiej mieć po prostu deflację?
Skoro mechanizm zarządzania pieniądzem w gospodarce w uproszczeniu jest tak trywialny, to może zaprzestać całkiem „dodruku” pieniądza? Wtedy jego wartość powinna być stabilna, a nawet rosnąć, ceny będą spadać, czyli będziemy mieli deflację. Brzmi bardzo kusząco, lecz w praktyce nie jest to takie proste. Na niewielką skalę i w krótkich okresach czasu nie ma nic złego w deflacji i może być ona normalnym zjawiskiem. Ale dogmatyczne trzymanie się deflacji też ma swoje konsekwencje.
Załóżmy hipotetycznie, że ilość pieniądza w gospodarce jest stała, natomiast ilość towarów w niej dostępnych co roku wzrasta o nowo wytworzone dobra. Z czasem na jedną jednostkę waluty zaczyna przypadać coraz więcej produktów. W takim wypadku wstrzymując się z konsumpcją możemy później za tę samą nominalną kwotę kupić więcej.
Brzmi bardzo fajnie, ale w dużej skali jest szkodliwe dla gospodarki. Kiedy oszczędzanie jest bardzo opłacalne, robi to coraz więcej osób. To powoduje, że pieniędzy w obrocie handlowym jest coraz mniej. Pojawiają się zatory płatnicze, czyli momenty kiedy firmy mają problemy z płynnością, gdyż nie otrzymały pieniędzy od swoich kontrahentów, dlatego że tamci też nie otrzymali pieniędzy. Powstaje błędne koło - każdy chce trzymać pieniądz bo nie wiadomo, czy potem znowu do niego trafi. To jeszcze bardziej napędza spiralę braku pieniędzy w gospodarce i pogłębia kryzys. Wiem, że żyjąc w świecie inflacyjnym ten problem wydaje się abstrakcyjny, lecz jest to realne zagrożenie.
Często w przypadku pieniądza i inflacji używa się porównania do smaru (pieniądza) i silnika (gospodarki). Gdy smaru jest za dużo, silnik nie może dobrze pracować, podobnie w przypadku, gdy jest go za mało. Pieniądz jest krwią w krwioobiegu gospodarki i żadne ekstremum jego ilości nie jest pożądane. Warto o tym pamiętać gdy ktoś sugeruje ekstremalne podejścia do prowadzenia polityki monetarnej lub stosowania nieadekwatnych form pieniądza.
Metodologie obliczania inflacji i pewien słynny koszyk
W Polsce Główny Urząd Statystyczny (GUS) mierzy inflację za pomocą wskaźnika CPI (ang. Consumer price index), ale już Unia Europejska w swoich wyliczeniach korzysta z wskaźnika HCPI. Pokazuje to, że nie ma jednej uniwersalnej metodologii mierzenia inflacji, co jednak nie oznacza, że dane są manipulowane. Znaczenie mają trendy oraz trzymanie się raz objętej metodologii.
Badanie inflacji opiera się na ustaleniu zakresu produktów, obszarów i konkretnych sklepów, w których będą sprawdzane ceny w ciągu całego roku. To, jak ceny danej grupy towarów wpływają na inflację zależy od tego, jak popularny jest wśród konsumentów dany produkt. GUS prowadzi także badania nad wydatkami gospodarstw domowych, więc jest w stanie uśrednić ich przeciętne wydatki w różnych kategoriach produktów. Robiąc to, osiąga pewien statystyczny obraz wydatków przeciętnego polskiego konsumenta – nazywamy go koszykiem inflacyjnym. W mierniku gusowskim CPI jest 12 kategorii, m.in. żywność i napoje bezalkoholowe, odzież i obuwie, transport itd. Wszystkie kategorie oraz ich wagi znajdziesz tej stronie.
Oczywiście nikt nie ma koszyka identycznego z tym, jaki podaje GUS. Niemniej jakieś założenie trzeba przyjąć, aby móc oszacować zmiany cen w gospodarce. Dlatego przyjęcie koszyka inflacyjnego, wydaje się sensownym rozwiązaniem, gdyż obejmuje on szeroki zakres produktów i usług na terenie całego kraju.
Pamiętaj, że każdy z nas odczuwa inflację na swój sposób, gdyż każdy wydaje pieniądze inaczej niż statystyczny Kowalski. Inflacja, którą obserwujesz w swoim portfelu będzie najprawdopodobniej trochę inna od tej publikowanej na bazie koszyka inflacyjnego GUS.
Jeśli zainteresował Cię temat koszyka inflacyjnego oraz badania cen konsumpcyjnych, to parę lat temu GUS przygotował ładny biuletyn tłumaczący to krok po kroku. Nie będę tutaj powielał tych informacji.
Czy inflacja jest jednoznacznie zła?
Uważam, że można przyjąć, że zbyt duża i niekontrolowana inflacja jest jednoznacznie zła dla gospodarki i obywateli. Oprócz zmniejszania zachęty do oszczędzania i stymulowania ciągłej konsumpcji, wysoka inflacja zwyczajnie utrudnia życie, gdyż ceny ciągle się zmieniają. Sklepy muszą je aktualizować, konsumenci żyją w niepewności, gdyż nie wiedzą ile zapłacą nawet za podstawowe towary. Taki mechanizm napędza też tzw. spiralę płacowo-cenową, gdzie wzrost cen powoduje większe oczekiwania płacowe, te przekładają się na wyższe koszty przedsiębiorstw, które aby pokryć zaktualizowane wynagrodzenia podnoszą ceny produktów i koło się zamyka.
Wysoka inflacja jest niekorzystna praktycznie dla każdego. Często taki poziom inflacji nazywamy hiperinflacją. Nie jest ściśle określone, przy jakim wskaźniku możemy mówić już o hiperinflacji i różni autorzy podają różne graniczne wartości. Można przyjąć, że jest to inflacja na poziomie około 100% rok do roku – ceny podwajają się po roku. Niektóre publikacje przyjmują początek hiperinflacji na 150%.
Umiarkowana inflacja dla niektórych uczestników rynku może być korzystna. Zyskują na niej przede wszystkim dłużnicy, gdyż nominalna wartość ich zobowiązania się nie zmienia. Za pieniądze, które będą musieli oddać w przyszłości będzie można kupić mniej. Można więc powiedzieć, że inflacja umarza część długu. Tak samo dzieje się z długiem państwowym, który wyceniany jest w walucie ulegającej inflacji.
Przyjmuje się, że inflacja może pozytywnie wpływać na ceny niektórych aktywów, takich jak akcje lub nieruchomości. Mają one tendencję do utrzymywania realnej wartości, czyli w czasach inflacji ich wartość nominalna rośnie. Może to tworzyć wrażenie (często złudne) że aktywa zyskują bardziej dynamicznie na wartości, ale zazwyczaj w ujęciu realnym jest to dokładnie ta sama kwota.
Wskaźnik inflacji – to warto wiedzieć.
Kiedy mówimy o inflacji, często posługujemy się %, który wyraża pewien wskaźnik. Należy tutaj zwrócić szczególną uwagę na to, o jakim wskaźniku mówimy.
Wskaźnik podawany rok do roku
Najczęściej w prasie i internecie inflacja podawana jest w formacie rok do roku. Wskaźnik ten pokazuje jest jak ceny zmieniły się w ciągu konkretnych 12 miesięcy, np. między marcem 2021, a lutym 2022 roku. Jest to dość intuicyjne podejście, gdyż obejmuje równo rok.
Informacje odnośnie kolejnych odczytów cen towarów i usług pojawiają się co miesiąc i to właśnie o tym wskaźniku najczęściej słyszymy w mediach. Wskaźnik ten pokazuje trendy w inflacji, ale trudniej go wykorzystać do tworzenia porównań między kolejnymi latami oraz do oceny wyników z inwestycji.
Czasami mówi się w mediach, że inflacja wzrosła „o ileś %" i zazwyczaj jest to podawane w ujęciu miesięcznym. Np. inflacja rok do roku w kwietniu 2022 wynosiła 10%, w maju wynosiła 10,5% rok do roku, zatem inflacja wzrosła o 0,5% miesiąc do miesiąca.
Średnioroczny wskaźnik cen
O inflacji można też mówić inaczej, co jest szczególnie pomocne w dłuższych horyzontach czasowych.
Średnioroczny wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych informuje o ile przeciętnie ceny towarów i usług konsumpcyjnych wzrosły lub obniżyły się w okresie 12 miesięcy (od stycznia do grudnia) danego roku w stosunku do roku poprzedniego. Jak jego nazwa sugeruje wskaźnik podaje uśrednioną inflację za 12 miesięcy, czyli najczęściej w danym roku kalendarzowym.
Średnioroczny wskaźnik inflacji jest dobrym (właściwym) odczytem do wszelakich porównań. Np. jeśli średnioroczna inflacja w danym roku wynosiła 5%, a nasz portfel inwestycyjny osiągnął w danym roku wynik 7%, to znaczy, że portfel „pokonał” inflację o 2 p.p. Wskaźnik ten jest wykorzystywany także przez różne akty prawne np. w celu rewaloryzacji rent i emerytur.
Na koniec wspomnę jeszcze o jednym ważnym pojęciu - inflacji bazowej. Koncepcja inflacji bazowej jest bardzo przydatna, gdyż opisuje jak zachowują się przeciętne ceny w gospodarce z pominięciem konkretnych grup produktów i usług.
Inflacją bazową najczęściej określa się normalną inflację z pominięciem cen produktów spożywczych, napojów bezalkoholowych i energii (choć można także korzystać z innych miar). Takie zaprezentowanie inflacji ma zniwelować wpływ czynników najbardziej zmiennych i tym samym zaprezentować przybliżony średnio i długookresowy wzrost cen w gospodarce.
Podsumowanie i odnośniki
Myślę, że podstawy teoretyczne inflacji zostały już wystarczająco omówione. W części drugiej artykułu znajdziesz informacje na temat tego, jak sobie z nią radzić.
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej na temat inflacji w Polsce, to raz jeszcze zachęcam do zapoznania się z materiałami od GUS. A gdyby coś było dla Ciebie niejasne, chętnie odpowiem w komentarzu.
Przypisy
Data dostępu dla wszystkich źródeł: 23 sierpnia 2022.
Biuletyn Głównego Urzędu Statystycznego Co warto wiedzieć o inflacji?
Wikipedia - Inflacja
Encyklopedia Zarządzania - Inflacja
Investopedia - Inflacja
Roczne wskaźniki cen towarów i usług konsumpcyjnych od 1950 roku do 2021 roku - strona GUS.