Fundusze inwestycyjne to bardzo zróżnicowane produkty finansowe. Mimo stopniowego wzrostu zainteresowania funduszami typu ETF, „klasyczne” otwarte fundusze inwestycyjne nadal są popularne. W niektórych przypadkach jest to jedyna opcja inwestycyjna, dlatego warto poznać je trochę bliżej. Jedną z sytuacji kiedy „musimy” skorzystać z tego typu inwestycji jest przynależność do PPE (Pracowniczy Program Emerytalny – nie mylić z Pracowniczymi Planami Kapitałowymi, PPK – różnice znajdziecie tutaj). Inspiracją do napisania tego artykułu była sytuacja, kiedy sam przystąpiłem do PPE i musiałem wybrać fundusz lub fundusze, w których będą nabywane moje jednostki. Tekst jest przeznaczony przede wszystkim dla osób początkujących, które na co dzień nie zajmują się inwestowaniem, a teraz stanęły przed decyzją inwestycyjną.
Temat funduszy inwestycyjnych jest mega obszerny i każdy podpunkt mógłby być osobnym wpisem. Mam nadzieję, że uda mi się przybliżyć go tak, aby każdy po przeczytaniu artykułu mógł dokonać choć trochę bardziej świadomego wyboru w tej kwestii.
Wstęp
Historia funduszy inwestycyjnych zaczęła się od prostego pomysłu. Skoro inwestowanie na rynkach finansowych wymaga pewnej wiedzy i (zazwyczaj) śledzenia pewnych bieżących wydarzeń z rynku, to branża finansowa postanowiła to ułatwić. Stworzyła stosowny produkt typu fundusz, gdzie środki wpłacane są przez wielu klientów, a zarządzane przez fachowca.

W teorii wydaje się to dobre rozwiązanie – w końcu naszymi pieniędzmi zarządza ekspert, jednak z drugiej strony taki ekspert dostaje spore wynagrodzenie za osiągnięte wyniki, co skłania go do bardziej ryzykownych inwestycji (przy stratach nie ponosi konsekwencji). Dodatkowo, fundusze często mają w sobie zaszyte mnóstwo, ale to mnóstwo opłat np. opłata dystrybucyjna (przy zakupie funduszu), opłata manipulacyjna (przy sprzedaży, choć ta akurat bardzo rzadko występuje), opłaty związane z zarządzaniem, czyli tzw. management fee za prowadzenie funduszu, oraz performance fee (zwana też success fee), czyli opłata na wyniki funduszu. Biorąc pod uwagę to wszystko razem, fundusz może okazać się kosztowo mało efektywną inwestycją, gdyż sporą część wypracowanych zysków pochłoną właśnie opłaty.
Zyskujemy jednak kilka wygód, takich jak możliwość dywersyfikacji, profesjonalne zarządzanie, łatwą obsługę i nabycie funduszu, często bardzo łatwą konwersję jednostek w ramach grupy funduszy. Czy warto nabywać jednostki funduszy aktywnie zarządzanych, czy inwestować inaczej poprzez fundusze indeksowe, pasywne ETFy lub platformę inPZU, to już osobny temat. Czasem jednak nie mamy wyboru i jedyną opcją inwestycyjną są fundusze. Tak też jest w przypadku korzystania z PPE i dlatego nie będziemy skupiać się na tym, czy warto, tylko na tym, jak najlepiej dobrać fundusz lub fundusze do naszego portfela PPE.
W tym artykule spróbujemy spojrzeć szeroko na temat inwestowania w fundusze i tego, na co zwrócić uwagę, nie będziemy natomiast analizować konkretnego funduszu.
Do czerpania informacji o funduszach proponuję korzystać ze strony analizy.pl (z czego ja korzystam), gdzie znajduje się także cykl wprowadzający do inwestowania w fundusze.
https://www.analizy.pl
Inne dobre strony to:
https://www.kupfundusz.pl/
https://bossafund.pl/home
Spokojnie linki bez żadnych afiliacji, można klikać 😉
Historyczne wyniki
Pierwszą i najbardziej rzucającą się w oczy rzeczą, jeśli mówimy o funduszu, jest jego wykres ceny jednostki lub stopy zwrotu. Nieważne, czy sprawdzamy fundusz na stronie internetowej, czy patrzymy na pdf z kartą funduszu, czy na jego wydrukowaną wersję, zawsze jednym z jej głównych lub pierwszych punktów jest wykres historycznych wyników, taki, jaki widać poniżej (dla dociekliwych – jest to losowy fundusz wybrany jako przykład; jego nazwa to QUERCUS Agresywny, a wykres pochodzi z dnia 17 czerwca 2021).

Bardzo łatwo zafiksować się na historycznych wynikach funduszu, wykorzystując je do szacowania, co może się wydarzyć w przeszłości.
Chyba każdy lubi patrzeć na wykresy (zwłaszcza, kiedy idą ostro do góry). Dla mnie jest w tym coś przyciągającego i dającego pokusę myślenia życzeniowego – skoro fundusz zarobił 50% w tym roku, to może w kolejnym zarobi następne 50% (spoiler: najprawdopodobniej nie).
Niemniej jednak, każdy fundusz pod wykresem prezentuje cenną informację:
“Podane stopy zwrotu są oparte na danych historycznych i nie stanowią gwarancji uzyskania podobnych w przyszłości. Indywidualna stopa zwrotu z inwestycji każdego uczestnika zależy od dnia nabycia i dnia zbycia jednostek uczestnictwa oraz od pobranych opłat manipulacyjnych i wysokości należnego podatku”.
To w końcu jak, mamy patrzeć na historię funduszu, czy nie? Niestety, odpowiedź brzmi: i tak i nie. Proponuję nie patrzeć na sam wynik funduszu, ale na to, jak fundusz zachowuje się na tle swojego benchmarku (o benchmarku za chwilę) oraz jak fundusz zachowuje się na tle swoich peers (podobnych funduszy inwestujących w podobne aktywa). Jeśli patrzymy na fundusz akcji polskich, to porównujemy go do innych funduszy polskich akcji, jeśli patrzymy na fundusz obligacji skarbowych to porównujemy go z innymi funduszami obligacji skarbowych, tak abyśmy mieli kontekst, jak radziły sobie fundusze z podobnej kategorii. Może być tak, że wybrany przez nas fundusz miał bardzo dobry wynik, ale wszystkie podobne fundusze miały równie dobre wyniki, gdyż rynek rósł bardzo szybko. Jednak na tle “kolegów” nasz fundusz poradził sobie gorzej, mimo dobrych wyników. Może też się okazać, że mimo dobrych stóp zwrotu fundusz i tak nigdy nie dogania swojego benchmarku (co słabo świadczy o zarządzającym funduszem).
Historia stóp zwrotu funduszu ma być dla nas jednym z kryteriów doboru funduszu, ale nie jedynym i warto o tym pamiętać.
Patrząc na historyczne wyceny funduszu, warto wspomnieć o survivorship bias (błędzie przeżywalności). Jest to częsty błąd w rozumowaniu, polegający na tym, że obecnie oglądamy tylko te fundusze, które przetrwały do tego momentu. Chodzi o to, że nie każdy fundusz jest prowadzony w nieskończoność, a fundusze o słabych wynikach lub małej popularności są z czasem zamykane. Jeśli chcielibyśmy patrzeć na wszystkie fundusze z 2015 roku i porównać je w 2021 roku, to może okazać się, że większość z nich już nie istnieje, a my oglądamy tylko te, które przetrwały do teraz, bo miały odpowiednio dobre wyniki. Niestety, nikt nie wie, jak obecne fundusze zachowają się w przyszłości i czy “przetrwają” kolejne lata. Oczywiście, warto porównywać fundusze między sobą, ale należy zawsze mieć z tyłu głowy, że fundusze z wieloletnią historią to te, które były wybitnie dobre, a tych, które takie nie były, my po prostu nie widzimy.
Karta Funduszu a KIID
Wyszukując informacji na temat konkretnego funduszu najczęściej trafiamy na 2-stronicowy dokument pdf, na którym widzimy jakiś opis, wykres wyceny jednostek, opłaty i kilka jeszcze innych rzeczy. Może to być jeden z dwóch dokumentów: karta funduszu albo KIID (Key Investor Information Document).
Karta funduszu to po prostu informacja marketingowa przygotowana przez dostawcę funduszu – ma zaprezentować i sprzedać fundusz. Informacje zawarte w niej są oczywiście prawdziwe, ale mogą być dobrane selektywnie. Dodatkowo, każde TFI może przygotować kartę funduszu inaczej i zawrzeć tam inne elementy, co niestety może utrudnić porównanie funduszy.
Natomiast KIID jest dokumentem przygotowywanym na podstawie dyrektywy unijnej, który zastąpił skrócony prospekt inwestycyjny funduszu. Dokument ten może mieć maksymalnie dwie strony A4, a zawiera informacje takie jak: wyniki funduszu do 10 lat wstecz (oczywiście jeśli fundusz tyle istnieje), ryzyko funduszu (o tym w kolejnym podrozdziale), koszty funduszu (o czym też dalej). KIID ma być napisany w sposób przystępny dla odbiorcy. Co więcej, dzięki pewnej minimalnej standaryzacji, może ułatwiać porównywanie funduszy. Oczywiście wizualnie dokumenty KIID różnych TFI będą się różnić, ale ich zawartość będzie zbliżona.
Ryzyko a odchylenie standardowe oraz SRRI
Jeśli chcesz zapamiętać tylko niezbędne minimum na temat funduszy, to proponuję zapamiętać ten fragment. Na kartach funduszy i w dokumentach KIID często widnieje tajemnicza tabelka, która ocenia ryzyko funduszu w skali od 1 do 7.
Ryzyko mierzone jest tutaj na podstawie tylko jednego kryterium zmienności, opartego o odchylenie standardowe, czyli tego, jak wyniki funduszu zmieniają się w stosunku do średniej. Analiza ta opiera się o tygodniowe wyniki funduszu z 5 ostatnich lat. W skrócie: cyferki z ryzykiem = odchylenie standardowe wyników funduszu. Takie podejście ma niewątpliwą zaletę – łatwo zapamiętać. Przede wszystkim stosuje się jednolitą metodologię dla wszystkich funduszy, co bardzo ułatwia porównywanie ich między sobą. Dodatkowo, jest to jasny punkt odniesienia i jasna miara do interpretacji. Niestety, nie obejmuje innych miar ryzyka np. nic nie mówi o maksymalnym obsunięciu kapitału, a takie obsunięcie może bardzo silnie wpływać na emocje. Dodatkowo, dla klasy ryzyka 6 widełki odchylenia standardowego są bardzo szerokie, a dla klasy 7 nie ma nawet widełek, więc analiza funduszy należących do tych klas, chcąc uwzględnić ten parametr, jest raczej trudna. Można przyjąć, że klasa 6 i 7 oznacza po prostu bardzo dużą zmienność tygodniową. Można np. stracić 20-25% całości kapitału w tydzień (roboczy).

Jako grafikę prezentuję tabelę ze strony Analizy Online gdzie widać, jakie odchylenie standardowe klasyfikuje do odpowiedniej klasy ryzyka. Należy zwrócić uwagę na słowo „potencjalnie”. O ile istnieje korelacja między ryzykiem a zyskiem, to nie jest to związek przyczynowo-skutkowy:
Większy zysk wynika z większego ryzyka.
To jest błędne myślenie! Nie jest to przedmiotem tego tekstu, ale należy zapamiętać, że takie podejście w finansach jest błędne. O ile ciężko mówić o potencjalnych dobrych wynikach bez ponoszenia jakiegokolwiek ryzyka np. wahania ceny akcji, niemniej nie można tego traktować jako związku przyczynowo-skutkowego, gdyż sam fakt, że podejmujemy bardzo duże ryzyko nie oznacza, że nasze zyski będą wysokie. Wyobraźmy sobie, że idziemy do kasyna, gramy w ruletkę i stawiamy na konkretny numer. Mimo że bierzemy na siebie duże ryzyko, to nie oznacza to wcale, że takie podjęcie ryzyka gwarantuje nam jakikolwiek zysk. Co więcej, im dłużej będziemy grać, tym większa szansa, że przegramy wszystkie pieniądze. Starajmy się zapamiętać, że sam fakt brania na siebie ryzyka np. wynikającego ze zmienności inwestycji nie gwarantuje wyższych wyników.
Koniec części pierwszej
Na tym kończę część pierwszą tej mini serii. Dalszy ciąg znajdziesz tutaj.