inwestor pasywny

Po doniesieniach z PortalAnaliz.pl można stwierdzić, że inwestorzy pasywni w Polsce mają nowego groźnego wroga publicznego. Wszystko za sprawą wyników pewnego inwestora, który miał „czelność” w ciągu 10 lat zgromadzić milion złotych na IKE. Paweł M. może zostać posądzony o zabójstwo inwestowania pasywnego nad Wisłą. Inwestorzy indeksowi go nienawidzą. Pokazał on, że rynek da się jednak pobić, a więc po co „ślepo” podążać za jakimiś indeksami?

Mam nadzieję, że ten lekko humorystyczny wstęp nikogo nie uraża. Pawłowi Malikowi z Portalu Analiz oczywiście gratuluję fenomenalnego wyniku inwestycyjnego. Dla tych, którzy pana Malika nie kojarzą, w skrócie powiem, że inwestując przez wiele lat tylko na polskiej giełdzie osiągał (i nadal osiąga) naprawdę fenomenalne stopy zwrotu. Wartość aktywów na jego koncie IKE po 10 latach wyniosła zawrotny 1 milion złotych – więcej o jego dokonaniach inwestycyjnych można przeczytać chociażby tutaj lub tutaj albo posłuchać któregoś z wywiadów na YT.

O tym jak Paweł Malik tego dokonał i jak pobijał WIG80 (indeks mniejszych spółek na polskiej giełdzie) można dowiedzieć się z jego artykułu. Jednak ten spektakularny sukces skłonił mnie do zastanowienia się, jak wyglądałby portfel inwestora pasywnego, który zaczął inwestować w tym samym czasie. Czy wynik Pawła faktycznie świadczy o tym, że inwestowanie pasywne jednak jest bez sensu? Sprawdźmy to.

Inwestor pasywny kontra topowy inwestor

Fenomenalny wynik nigdy nie może być analizowany w oderwaniu od tego, co dzieje się na rynkach finansowych. O ile 10-letni okres pokazuje pewną regularność wyników, to jednak nadal może on wynikać z przejściowej silnej hossy na danym rynku. Żeby nie działać w próżni, postarajmy się stworzyć dwie banalnie proste strategie i ocenić jak poradziłby sobie one w tym samym 10-letnim okresie.

Jako że nasz „wróg publiczny” inwestuje tylko w akcje, także my posłużymy się portfelami 100% akcji, mimo że taki portfel dla wielu inwestorów jest zwyczajnie zbyt ryzykowny (o czym możesz przeczytać w artykule: Jak ocenić swoją skłonność do ryzyka). Jednak dla porównania uznajmy, że inwestujemy 100% w akcje. Sprawdźmy, jakie wyniki osiągnęlibyśmy, gdybyśmy na początku każdego roku wpłacali na IKE od razu maksymalny limit roczny oraz od razu dokonali zakupów na rynku. Prześledzimy to na podstawie dwóch strategii oraz dowiemy się jak daleko (lub jak blisko) 1 miliona złotych bylibyśmy po 10 latach.

limity IKE w kilku latach

Powyżej podaję maksymalne kwoty wpłat na IKE w 10 latach, do końca 2022. Przeliczam tę kwotę po kursie NBP z początku roku, tak, aby poznać również dolarową wartość potencjalnych inwestycji.

Widać dobitnie, że same wpłaty w tych 10 latach wyniosły jedynie 136 tys. złotych, zatem do miliona brakuje naprawdę sporo.

Inwestor pasywny na rynku polskim

Na początek weźmy pod lupę indeks WIG80 total return (czyli całkowity zwrot z indeksu małych spółek na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie, który uwzględnia dywidendy). Indeks ten jest benchmarkiem dla naszego przeciwnika, więc nadaje się wręcz idealnie do porównywania.

O ile 10 lat temu nie było ETFu lub funduszu indeksowego, w który moglibyśmy zainwestować, aby łatwo podążać za tym indeksem, to jednak dość prosto można stworzyć symulację takiej inwestycji. Jak to zrobiłem? Jako cenę otwarcia pierwszego stycznia biorę wartość indeksu na koniec roku poprzedzającego (to drobne uproszczenie, ale ułatwia mi życie). Następnie uznaję, że po tej cenie nabywam „jednostki” tego hipotetycznego indeksu za kwotę równą rocznemu limitowi na IKE w danym roku. Operację taką powtarzam dla każdego roku. Przyjmuję w symulacji prowizję 0,2% oraz opłatę roczną za zarządzanie 0,5% (co ma ją trochę urealnić). Następnie sprawdzam wartość inwestycji na koniec 2022 roku.

Po odliczeniu opłat oraz uwzględnieniu prowizji na koniec 2022 roku, posiadalibyśmy 11,87 syntetycznych jednostek WIG80TR, o wartości 24 453,27 złotych każda. Dałoby to końcową wartość inwestycji 290 202,84 zł. Strategia ta podwoiła wpłacony kapitał, a wewnętrzna stopa zwrotu z takiej inwestycji to ponad 12%. Nieźle jednak wynik ten nadal wygląda blado na tle miliona złotych. Spróbujmy zatem czegoś innego.

Inwestor pasywny na rynku amerykańskim

Nikt nie powiedział, że musimy inwestować w Polsce. Kolejna analiza opiera się na kupowaniu indeksu S&P500 total return (czyli popularnego amerykańskiego indeksu dużych spółek). Podobnie jak we wcześniejszym przykładzie, indeks będziemy kupować na początku roku za pełną kwotę limitu. Prowizja za zakup to 0,2%, natomiast koszty zarządzania takiego hipotetycznego funduszu przyjmijmy arbitralnie na poziomie 0,2% (niższe niż we wcześniejszej symulacji, gdyż łatwiej znaleźć ETF na tego typu indeks o właśnie takich lub nawet niższych kosztach). Na koniec 2022 roku przeliczymy wyniki funduszu na złotówki.

Taka hipotetyczna inwestycja, po uwzględnieniu prowizji i opłat dałaby na koniec 2022 roku wartość 103 152,19… nie złotych, lecz dolarów. Po przeliczeniu tej kwoty po kursie z końca 2022 roku (czyli 4,40), wartość inwestycji wyniosłaby 453 869,62 złotych – wewnętrza stopa zwrotu tej inwestycji to ponad 15%. Mimo że jest to potrojenie środków wpłaconych na IKE, to nadal kwota ta znacząco różni się od okrągłego miliona.

Jakie płyną z tego wnioski?

Przedstawiam tutaj moje subiektywne zdanie – każdy może wyciągnąć inne konkluzje, bo temat nie jest zero-jedynkowy.

Po pierwsze i co najbardziej mi rzuca się w oczy, to fakt, że 10-letni wynik Pawła Malika jest naprawdę fenomenalny. Mimo dobrej dekady na rynku akcji, zarówno na WIG80 jak i S&P500, wyniki samych indeksów były zdecydowanie niższe od stóp zwrotu osiągniętych przez Pawła. Rynek w tym wypadku został bezsprzecznie pobity.

Po drugie, nikt nigdy nie mówił, że pobijanie rynku jest niemożliwe. Na pewno nie można powiedzieć, że pasywna strategia wygrywa z każdą inną formą inwestowania (i to zawsze). Pojawianie się inwestorów z wynikami powyżej rynkowych musi mieć miejsce, bo przecież przeciętny wynik bierze się po uwzględnieniu wyników poniżej, ale także powyżej średniej. Innymi słowy, potrzebujemy takich inwestorów jak pan Paweł i ich wyników.

Po trzecie, trzeba pamiętać, że akcje w portfelu naszego „wroga publicznego” dobierane są według własnego klucza. Nie jest to portfel zdywersyfikowany w takim stopniu jak indeks, zatem narażony jest na dodatkowe ryzyko tj. ryzyko specyficzne (ryzyko konkretnych spółek). Zapewne takie ryzyko nie zmaterializowało się w analizowanym portfelu, ale ono nadal istnieje. Chcę przez to powiedzieć, że w teorii portfel pana Pawła powinien być bardziej ryzykowny niż portfel pasywny, podążający za indeksem (mimo że w obu takich portfelach akcje stanowiłyby 100%). Warto mieć na uwadze, że analizowany wynik jest okupiony wyższym ryzykiem.

Po czwarte, przykład portfela naszego topowego inwestora oraz inne portfele użyte powyżej jako benchmarki są same w sobie bardzo ryzykowne. Ich zmienność i przejściowe obsunięcia byłyby zapewne nieakceptowalne dla zdecydowanej większości inwestorów (wynika to chociażby z badania o którym wspominam tutaj). Zatem porównujemy bardzo ryzykowne metody inwestycyjne i o ile wyniki z nich są bardzo dobre (nawet 12% rocznie z WIG80TR to świetny rezultat), to raczej ich poziom ryzyka nie jest do zaakceptowania przez większość osób

Po piąte, pamiętajmy, o tym, czego nie widzimy. Wskazany w artykule topowy inwestor nie jest pierwszą lepszą osobą z ulicy. Jego pełnoetatowe zajęcie to analiza spółek. My tego nie dostrzegamy, ale tak staranne analizy wymagają zapewne ogromnej ilości czasu. Dodatkowo ma on ogromną wiedzę i doświadczenie, które pozwala mu długoterminowo pobijać rynek. Nie mówię tutaj o jakimś magicznym know-how albo sekretnym wskaźniku do oceny kondycji danej spółki. Po obejrzeniu kilku wywiadów z Pawłem widzę, że jego podejście jest maksymalnie kompleksowe. Nie uwzględnia on tylko sprawozdań rocznych, ale śledzi wyniki okresowe, zadaje pytania członkom zarządu i mimo że nie śledzi każdej spółki codziennie, to jednak monitoruje swoje pozycje. Innymi słowy, posiada stosowną wiedzę i doświadczenie oraz wkłada ogromny wysiłek w to co robi.

Nasuwa mi się kolejne pytanie. Gdzie są inni koledzy Pawła?

Gdzie są inni Wielcy?

gdzie Ci inwestorzy, inwestor pasywny

Na koniec 2022 w Polsce było 800 tys. otwartych rachunków IKE[1]. Jest to całkiem pokaźna liczba i chociaż informacje o tym jak te konta sobie radzą nie są dostępne publicznie, to jednak nie słyszymy o innych spektakularnych wynikach.

Nikt nie musi udostępniać informacji o tym, ile środków posiada na IKE i chwalić się zawrotną stopą zwrotu ze swoich inwestycji. Ja nie słyszałem o innych inwestorach, którzy pochwaliliby się tak dobrymi wynikami za ostatnie kilka lat. Oczywiście takie osoby mogą istnieć i po prostu nie ogłaszać tego publicznie. Zakładam, że tak jest. Jednak trudno byłoby mi uwierzyć, że chociaż część takich osób nie udziela się w mediach społecznościowych i nie chciałaby zaprezentować swoich wyników.

Moja hipoteza brzmi, że osób, które tak zdecydowanie pobijają rynek jest po prostu bardzo niewiele i to dlatego o nich nie słyszymy. Niestety hipotezę tę trudno zweryfikować w praktyce. Spójrzmy jednak jak wygląda rozkład wyników z rynku akcji: mamy wiele wyników poniżej średniej i jedynie kilka bardzo dobrych, które zdecydowanie pobijają średnią. Myślę, że ten efekt jest zachowany także w tym wypadku.

10-letnie wyniki inwestycyjny inwestowania w S&P500
Świetnie pokazuje to powyższy wykres, prezentujący kroczące 10-letnie okresy stóp zwrotu z indeksu S&P500. Jak widać, spektakularne zyski rzędu 200% i więcej są mega rzadkie, natomiast bardzo częste jest operowanie w przedziale od -10% do +10%. Źródło.

Jeśli słyszeliście o innych polskich inwestorach, którzy pokazali swoje pobijające rynek wyniki, to proszę dajcie mi znać w komentarzu. Chętnie się do nich odniosę i dorzucę ich tutaj do wpisu.

Mała aktualizacja: Czytelnicy bloga podrzucili mi stronę Damiana Panka, który także osiąga bardzo dobre wyniki na GPW. Jego portfel IKE już jest całkiem blisko miliona złotych. Więcej o jego przygodzie z giełdą i IKE możesz przeczytać na stronie inwestowaniegpw.pl.

Kojarzę kanał na YouTube Moje IKE Piotra Andrusyny, w którym autor prezentuje swoje wyniki inwestycyjne na koncie IKE. Na razie radzi on sobie bardzo dobrze (i niech tak zostanie). Mam nadzieję, że za kilka lat podobny artykuł napiszę także o Piotrze.

Co na to statystyka?

Możliwe, że o Pawle Maliku za kilka lat będziemy pisać, że jest on przykładem polskiego Warrena Buffeta, który pokazał, że da się pobijać rynki i osiągać bardzo dobre stopy zwrotu przez wiele lat (czego serdecznie mu życzę).

Niestety obaj panowie są idealnym przykładem błędu poznawczego nazywanego błądem przeżywalności (ang. survivorship bias). Widzimy ich świetne wyniki, ale nie widzimy mizernych wyników tysięcy pozostałych inwestorów. Statystyka pokazuje jednak, że szansa na to, że losowo wybrany inwestor osiągnie wyniki gorsze od średniej, jest zdecydowanie większa. Tak samo dzieje się na rynku funduszy inwestycyjnych, gdzie przeważająca większość funduszy nie potrafi pokonać szerokiego rynku akcji.

Według badania SPIVA w Europie tylko 1 na 10 funduszy akcji radził sobie lepiej niż benchmark w postaci szerokiego indeksu 350 akcji europejskich (za ostatnie 10 lat). W Stanach Zjednoczonych, tylko 6,6% aktywnych funduszy akcji było w stanie pobić indeks S&P500. Dane SPIVA na dzień 31. grudnia 2022.

Inwestując w akcje w sposób inny niż pasywnie, najczęściej osiągniemy wynik gorszy niż przeciętny. Oczywiście 5-10% funduszy osiągnie wynik lepszy od średniej. Nie jest tak, że inwestując w indeks zawsze wygramy z każdym. Jednak moim zdaniem lepiej być po stronie tych, którzy wygrywają zdecydowanie częściej.

Koniec inwestowania pasywnego?

Super, że słyszymy o inwestorach, którzy osiągają świetne wyniki. Buduje to pozytywne nastawienie do giełdy i rynków kapitałowych. Ich przykład może stanowić motywację, a raczej inspirację dla innych do rozpoczęcia swojej przygody z inwestowaniem lub większego zaangażowania w ten aspekt życia.

Jednak musimy być świadomi, że wyniki zdecydowanie powyżej średniej są rzadkie. Nie są niemożliwe do osiągnięcia, a po prostu zdarzają się na tyle okazjonalnie, że trudno na ich podstawie wyciągać wnioski – te powinny być oparte o większe próby i dane statystyczne. Często patrząc na imponujący wynik nie widzimy ogromnego trudu i czasu włożonego w jego osiągnięcie. Nie widzimy także ryzyka, które stoi za taką formą inwestowania.

Może nie doceniam swoich zdolności i wiedzy, ale rozumiem jak działa statystyka. Na każdego inwestora takiego jak Paweł przypada kilkudziesięciu (kilkuset?), którzy w tym samym okresie osiągnęli wyniki gorsze od indeksu. Tak działają prawidłowości statystyczne, które są jak grawitacja na giełdzie. Wiem też jak cennym zasobem jest czas. Osiągnięcie spektakularnych wyników zazwyczaj kosztuje bardzo dużo czasu, choć oczywiście ten „wydatek” nie daje nam żadnej gwarancji dobrego wyniku. Dlatego dla mnie inwestowanie pasywne jak najbardziej nadal ma sens. Po prostu widząc taki wynik uzmysławiam sobie: „Okej, tego inwestora nie udało mi się pobić, ale pobiłem dziesiątki innych osób, o których nigdy nie usłyszę”. Nie jest to może zbytnio ekscytujące, ale dla mnie liczy się przyzwoity wynik i własny czas.

Co Ty myślisz o sukcesie Pawła Malika? Czy doszedłeś do innych wniosków? Może całkiem spisałeś inwestowanie pasywne na straty? Koniecznie daj znać w komentarzu.


[1] Źródło: Dane KNF na koniec 2022 roku. Data dostępu 6 sierpnia 2023.