Zainspirowany książkami Yobala Noah Harari’ego postanowiłem napisać artykuł na temat tego, jak optymistyczne patrzenie w przyszłość buduje teraźniejszość. W artykule postaram się przybliżyć pewne aspekty gospodarki i pieniędzy, które Harrari opisał w swojej trylogii, a następnie podzielić się swoimi refleksjami na ten temat. Ten nieco filozoficzny artykuł będzie pewną odmianą od typowo praktycznych treści na blogu. Mam jednak nadzieję, że okaże się ciekawy i skłoni Cię do własnych przemyśleń.
Jak wyglądał świat?
Zaczynając od czasów prehistorycznych aż do średniowiecza, realia gospodarcze wyglądały bardzo podobnie. Każde państwo (lub cywilizacja) swoją potęgę gospodarczą zawdzięczało swojej rozległości, liczbie ludności i pewnym surowcom naturalnym. Władca, chcąc stać się potężniejszym i majętniejszym miał jeden oczywisty kierunek „rozwoju” – podbój nowych ziem i powiększanie swojego terytorium. Ilość zasobów była w gruncie rzeczy niezmienna (w tym jedynie nieznaczny wzrost populacji w skali paru pokoleń), zatem znaczenie miał jedynie ich podział. Mieliśmy do czynienia z grą o sumie zerowej, gdzie zysk jednej osoby stanowił automatycznie stratę dla pozostałych. Tak działał świat.
Od czasów europejskich odkryć geograficznych w XV wieku rozwój świata zaczął bardzo przyśpieszać. To przyśpieszenie z początku brało się z ekspansji państw europejskich na inne kontynenty. Władcy mieli większe państwa, więcej poddanych, a przez to więcej zasobów. W wielu ludziach nastąpiła też pewna zmiana mentalności. Zdawano sobie sprawę z tego, że dodatkowe zasoby mogą istnieć gdzieś „poza” znanym światem. Warto czasem ponieść ryzyko i wyruszyć na ekspedycję w nieznane. Odkrywanie nowych lądów, mimo że ryzykowne, może być strategią na zdobycie bogactwa. Każde nowe odkrycie mogło przynieść gigantyczny zastrzyk bogactw dla danego królestwa. Aby ułatwić sobie życie ludzie zaczęli organizować się, tworząc pierwsze spółki, które pewnie obecnie nazwalibyśmy korporacjami międzynarodowymi. Spółki te obsługiwały handel na różnych zamorskich kierunkach. Z podręczników do historii wiemy, że ten „handel” nie opierał się na zasadach wzajemności, lecz na wyzysku lokalnej ludności oraz zagarnianiu jej zasobów. Jednakże z punktu widzenia Europejczyków (przynajmniej ich części) poziom życia rósł.
Świat zaczął się bezpowrotnie zmieniać. Jednak zmiana ta nie sprawiła jeszcze, że gospodarka całego świata (zobrazujmy ją metaforycznie jako tort) zdecydowanie wzrosła. Sama wielkość tortu nie zmieniła się znacząco. Został po prostu inaczej podzielony, a większy udział przypadł państwom europejskim. Sytuacja majątkowa europejskiej elity i ilość egzotycznych dóbr, które posiadała, z roku na rok tylko rosła. Wydawało się, że w kolejnych latach będzie gromadziła jeszcze więcej dóbr, pieniędzy i władzy. Z tego powodu mentalność bogatych Europejczyków zaczęła się zmieniać. Dzięki optymistycznym oczekiwaniom co do przyszłości byli skłonni podejmować większe ryzyko w teraźniejszości.
Dług pozwala nam budować teraźniejszość za cenę przyszłości. Jest zbudowany na założeniu, że w przyszłości nasze zasoby będą zdecydowanie bardziej obfite niż obecnie.
Yobal Noah Harari „Sapiens”
Tort zaczyna rosnąć
Przeskakując parę stuleci w przód obserwujemy, jak te zmiany mentalne zostały spotęgowane przez rewolucję przemysłową, która dzięki wykorzystywaniu surowców energetycznych znacznie zwiększyła możliwości wytwórcze ludzkości. Rozwój nawozów sztucznych i technik rolnictwa zwiększył produktywność roli. Dzięki temu wielkość populacji Europy wystrzeliła, a tam gdzie więcej rąk do pracy, tam też większa produkcja. Świat rozwijał się coraz szybciej, dzięki czemu „tort” nie był tylko dzielony na coraz to większą populację, ale faktycznie systematycznie się powiększał. Ten pęd postępu oraz wzrost „tortu” widzimy także obecnie. Każde kolejne pokolenie ma być bogatsze, zdrowsze i bardziej spełnione. Oczywiście wojny, pandemie i kryzysy mogą na chwilę cały proces spowolnić, ale długoterminowy trend jest jeden – wzrost! Wpływa to na nasze myślenie odnośnie przyszłości. Nie zakładamy już jak osoby żyjące przed XIV wiekiem, że świat ich dzieci będzie wyglądał z grubsza tak samo ich. Nasze założenie jest całkiem przeciwne. Wierzymy, że następne pokolenia będą żyły w świecie bardziej zawansowanym technologicznie. Nie mówię, że nie widzimy zagrożeń w postaci wojen atomowych, zmian klimatu itp. jednak mamy nadzieję, że ludzkość poradzi sobie z tymi problemami w taki czy inny sposób.
Dlatego kapitalizm jest nazywany „kapitalizmem”. Kapitalizm rozróżnia „kapitał” od zwykłego „bogactwa”. Kapitał zawiera pieniądze, dobra i zasoby, która są zainwestowane w produkcje.
Yobal Noah Harari „Sapiens”
Pewnie takie myślenia jest bliskie także Tobie. Wydaje nam się czymś wręcz naturalnym, że co kilka lub kilkanaście lat będą pojawiać się nowe rozwiązania technologiczne. W międzyczasie szybkość przesyłu danych oraz moc obliczeniowa komputerów będzie nadal rosnąć, zostaną odkryte nowe leki, a może nawet warzywa i owoce będą zdrowsze niż dotychczas. Co więcej, jeśli w przyszłości pojawi się jakieś nowe, rewolucyjne rozwiązanie na miarę Internetu, pewnie nie wzbudzi ono większego powszechnego zdziwienia. Kolejne niesamowite wynalazki będzie można skwitować: „Przecież nauka idzie do przodu i wcześniej czy później to było nieuniknione”. Domyślasz się pewnie, że nie dotarliśmy jeszcze do kresu swoich możliwości, a im dalej w przyszłość, tym życie będzie prawdopodobnie lepsze (jakkolwiek tego słowa byśmy nie zdefiniowali). Spróbuj w tym momencie przeprowadzić pewien eksperyment myślowy:
Gdybyś miał urodzić się ponownie w losowym miejscu na kuli ziemskiej, a mógłbyś wybrać jedynie moment urodzenia (teraz lub w przeszłości), to kiedy chciałbyś się urodzić?
Nie wiem jak Tobie, ale dla mnie odpowiedź wydaje się oczywista. Zawsze wybrałbym teraźniejszość. Miałbym największe szanse urodzić się we względnie bogatej rodzinie, z potencjalnie najlepszym dostępem do edukacji i medycyny. Wydaje się, że na loterii urodzeń, teraźniejszość wydaje się być najlepszym kuponem.
Jednak czy ludzie zawsze myśleli w ten sposób?
Raj utracony
Cofnijmy się na moment do starożytności lub średniowiecza i spróbujmy postawić się w sytuacji przeciętnego (czyli biednego) mieszkańca Europy (choć pewnie w reszcie świata sytuacja wyglądałaby prawie identycznie). Świat z pokolenia na pokolenie wygląda niemalże tak samo. Jeśli nasz ojciec był rolnikiem, my też zostaniemy rolnikami, a i nasze dzieci będą uprawiać ziemię. Rady przekazywane z pokolenia na pokolenie – o ile nie są z gruntu błędne – są istotne oraz faktycznie pomocne. Nie mamy innego dostępu do wiedzy, zatem nasza edukacja kończy się na tym co przekażą nam rodzice i dziadkowie. Dowiadujemy się co i jak mamy robić, a to ma nam wystarczyć na całe życie.
Załóżmy, że akurat w naszej wiosce panuje względny spokój, a pogoda jest dobra, ale czy możemy przewidzieć, co może przynieść nam przyszłość? Raczej nie będzie to nic dobrego. Mogą nadejść klęski pogodowe, które spowodują słabe plony i będziemy cierpieć głód. Może przyjść wojna, w której stracimy życie lub dobytek. Generalnie przyszłość będzie wyglądać podobnie jak teraźniejszość z dodatkiem dużej dawki niepewności i stresu. Wiemy oczywiście, że nie wszyscy ludzie żyli w ten sposób. Przecież szkoły istniały już w starożytności i w każdych czasach żyli ludzie tworzący kulturę i naukę. Jednak nie oszukujmy się, większość ludzi była niepiśmiennymi rolnikami, robotnikami lub wręcz niewolnikami.
Kiedy religie chcą, abyśmy wierzyli w coś, pieniądze chcą abyśmy wierzyli, że inni ludzie wierzą w tą samą rzecz.
Yobal Noah Harari „Sapiens”
Jak starożytni mogli myśleć o przeszłości?
To tylko moja hipoteza, lecz wydaje mi się, że dawniej ludzie mieli dużo większy sentyment do przeszłości. Nie była ona czymś nieznanym, lecz podobnym i znajomym. Oczywiście każdy wspomina z nostalgią lata młodości, które wydają mu się zazwyczaj lepsze i „jedyne właściwe do dorastania”, Sądzę jednak, że starożytni inaczej postrzegali bardziej odległą przeszłość. Jako ludzie niepiśmienni nie mogli sami poznawać historii, a jedynym co pozwalało im zgłębić przeszłość były opowieści, podania oraz religia. Wyjaśniały one powstanie świata oraz opisywały jak ten dawny świat wyglądał. Obraz przeszłości zdawał się być przedstawiany pozytywnie. Początek ludzkości prezentowany jest w nich zazwyczaj najbardziej pozytywnie jako szczytowy punkt „rozwoju” lub dobrobytu, z którego ludzkość tylko coraz bardziej się stacza aż do chwili obecnej. Takie przedstawienie przeszłości nasilało myślenie, że kiedyś to było lepiej, a w przyszłości może być już tylko gorzej.
Na potwierdzenie tej hipotezy posłużę się mitologią grecką w opracowaniu Jana Parandowskiego. W zbiorze różnych podań i wersji mitów przewija się wątek czterech wieków ludzkości. Kolejność tych wieków nie jest przypadkowa, gdyż początek świata rozpoczyna wiek złoty. Świat przypominał wtedy rajski ogród. Pożywienia było mnóstwo, a ludzie nie musieli pracować, co więcej, byli nieśmiertelni i nie chorowali. Po nim przyszedł wiek srebrny, który jak sama nazwa wskazuje, był gorszy, a ludzie już nie byli nieśmiertelni i mieli więcej trosk. Następnie nadszedł wiek brązowy, zwany też okresem heroicznym. To w tym okresie żyli najwięksi herosi z mitów tacy jak Herkules, Perseusz i Tezeusz. Czas ten wypełniony był nieustającymi wojnami, ludzie byli silni fizycznie, lecz ich umysły znały tylko przemoc. Po okresie brązu, przyszedł czas żelaza, w którym to żyjemy obecnie. Nie jest to jeden, konkretny mit, ale tyle wyciągnęliśmy z greckich podań. Na tej podstawie możemy przypuszczać, że tak właśnie starożytni myśleli o swojej historii.
Sentyment do przeszłości
Myślenie, że w przeszłości ludzie byli szlachetniejsi, mężniejsi i zawsze kierowali się dobrem, pojawia się wielokrotnie w literaturze fantastycznej. Chyba najbardziej znanym przykładem jest Władca Pierścieni, który dzieli chronologię Śródziemia na ery. Każda wcześniejsza era jest „magiczniejsza”, bardziej dobra i bliska bogom. Ludzie z czasów Władcy Pierścieni żyją już w Trzeciej Erze, kiedy to większość elfów opuściła Śródziemie, sami nie są też tak mężni i waleczni jak kiedyś. Innymi słowy ich królestwa oraz duch podupada. Nostalgia za wspaniałą przeszłością jest tutaj silnie widoczna i jej wątek bardzo często przewija się w różnych kulturach.
Zatem czy współczesne myślenie o wiecznym postępie nie jest po prostu naiwne?
Czy w świecie skończonych zasobów może istnieć nieskończony wzrost?
Oczywistym jest, że świat ma ograniczone zasoby naturalne, jednak nasza planeta nie jest systemem zamkniętym. Codziennie Słońce dostarcza Ziemi ogromną ilość uporządkowanej formy energii, którą rośliny i ludzie wykorzystują do życia (a obecnie dzięki fotowoltice nie tylko do życia). Można więc uznać, że przez najbliższe miliardy lat ludzie będą mieli dostęp przynajmniej do tej formy energii. Trudniej z surowcami naturalnymi, których ilość jest ograniczona – choć już teraz mówi się o space miningu, czyli pozyskiwaniu surowców z asteroid. Nawet jeśli przezwyciężymy problem surowców, to pojawią się kolejne. Miejsce na naszej planecie jest ograniczone, co ogranicza wielkość populacji. Przez stulecia to właśnie wielkość populacji wprost przekładała się na powodzenie gospodarcze (widać to chociażby obecnie na przykładzie Chin i Indii).
Harari także dostrzega problem limitów wzrostu, który odwlekany jest obecnie dzięki nowym odkryciom technologicznym, które pozwalają na dostarczanie coraz większej ilości produktów coraz to większej ilości osób. Postęp ten ma poprawiać komfort życia. Jednak czy taki stan rzeczy może trwać wiecznie? Ja nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć. Nikt nie wie co przyniesie przyszłość – czy czeka nas umierający świat pogrążony w wojnie o ostatnie surowce naturalne, czy odyseja kosmiczną, w której ludzkość kolonizuje inne światy?
Dygresja odnośnie zasobów. Jednym z zasobów w gospodarce są po prostu ludzie i ich możliwości wytwórcze oraz intelektualne. Wraz ze wzrostem automatyzacji, digitalizacji i stosowania AI (sztucznej inteligencji) spada rola ludzi w procesach gospodarczych. Nadal są potrzebni, jednak widać trend, w którym pojedyncze jednostki mają coraz to mniejsze znaczenie dla gospodarki państw. Można się zastanawiać, czy za kilka/kilkadziesiąt lat ludzie w ogóle będą potrzebni w gospodarce i jakie będzie to miało konsekwencje nie tylko ekonomiczne, ale także społeczne i polityczne? Czy osoba, która w sumie nie musi pracować, a i tak osiąga dochód podstawowy powinna mieć prawa wyborcze? Jak zagospodarować czas ludzi i nadać im znaczenie bez pracy? Próba odpowiedzi na każde z tych pytań mogłoby być opisana jako osobny felieton. Jeśli lubisz takie filozoficzne rozważania, to książka „Homo Deus” może Ci się spodobać.
Czy na przyszłość patrzeć z trwogą, czy nadzieją?
Łatwo jest wymieniać zjawiska, które obecnie są negatywne i dokładać do tego problemy mogące zaistnieć w niedalekiej przyszłości. Zmiany klimatu, ryzyko III wojny światowej, celowo wywoływane pandemie, szalone AI, itd. Lista ta może być nieskończona. Jednak obiektywnie patrząc, żyjemy w najlepszym momencie ludzkości, kiedy to dobrobyt i długość życia są statystycznie największe. Mimo wielu problemów trend wydaje się pozytywny.
Według mnie przyszłości nie należy się obawiać. Trzeba jednak już teraz podejmować decyzje, które sprawią, że będzie ona wyglądała zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Straszenie tym, co przyniesie jutro raczej nie przyniesie nam żadnej korzyści, może tylko wprowadzić lęk i poczucie bezsilności. Dlatego w przeciwieństwie do starożytnych, ja staram się optymistycznie patrzeć w przyszłość i nie pogrążać się w nostalgii, że „kiedyś to było…”. Rzeczywiście, faktycznie „kiedyś to było”, ale teraz jest zdecydowanie lepiej, a najprawdopodobniej jutro też będzie całkiem nieźle.
Końcowa refleksja
Każdy z nas próbuje na swój własny sposób zrozumieć „jak ten świat działa”.
Główna myśl, z którą chciałbym Cię zostawić brzmi: „to, jak patrzymy w przyszłość ma znaczenie”. Możemy tworzyć różne narracje i opisy rzeczywistości. Możemy zwracać uwagę na różne dane oraz przypisywać im różną wagę. Media (nie tylko te tradycyjne) często przesadnie karmią nas negatywnymi informacjami. Ukazują świat problemów, nierówności i niesprawiedliwości, w którym łatwo poczuć się bezsilnym i słabym. Nie oznacza to wcale, że świat jest faktycznie taki zły. Mimo wielu problemów, które stoją przed ludzkością, żyjemy w szczytowym momencie jej rozwoju i chyba warto sobie o tym raz na jakiś czas przypominać.
Patrzenie w przyszłość z lękiem raczej nie pomoże nam też finansowo. Oszczędzanie wymaga odłożenie konsumpcji w czasie. Jeśli wierzymy, że w przyszłości coś się nam stanie albo uważamy, że odłożone pieniądze stracimy, to naprawdę trudno oszczędzać. Bez oszczędności nie możemy inwestować, nie czujemy, że mamy kontrolę nad swoim życiem, często odczuwamy niepokój o swój byt. Nie wiem jak Ty, ale moim zdaniem przyszłość jawi się w kolorowych barwach i fajnie będzie z niej korzystać. Do tego potrzebne są odłożone pieniądze. Innymi słowy, oszczędzanie to wiara, że w przyszłości będziemy mogli lepiej wykorzystać zgromadzony majątek – całkiem możliwe, że tak właśnie będzie. Dzięki odłożonym pieniądzom zapewniamy sobie większą kontrolę nad własnym życiem, a to ma nieskończoną wartość.
Łatwo też zatracić się w nostalgii i idealizować przeszłość. Nostalgia to ogromna siła, ale trzeba umieć skonfrontować ją z faktami. Od zawsze ludzie uważali, że czasy ich młodości były najlepsze, a nowe pokolenia są coraz to gorzej wychowane – skarżyli się tak już starożytni Grecy. Podobną bolączką może być też fantazjowanie na temat przyszłości, które często tylko odwleka moment podjęcia jakiegoś działania lub odcina nas od teraźniejszości. To teraźniejszość jest kluczowym momentem dla każdego z nas, nie przeszłość, ani nie przyszłość. Twój los, jak i losy całej ludzkości zależą właśnie od tego o zrobisz teraz.
Mam nadzieję, że ten felieton w jakiś sposób wzbogacił Twoje postrzeganie świata. Jeśli masz jakieś refleksje na ten temat, to zachęcam do podzielenia się nimi w komentarzu.
Jeśli lubisz tematy z pogranicza, historii, socjologii i filozofii, to książki Yobala Noaha Harari’ego powinny Ci się spodobać. Proponuję zacząć od bestsellera „Sapiens” – naprawdę ciekawej książki, a dalej można sięgnąć po „Homo Deus” oraz „21 lekcji na XXI wiek”.
Osoby czytające po angielsku i chcące skupić się na aspektach gospodarczych może zainteresować mała książka „Money”, która zawiera wybrane fragmenty z dzieł Harari’ego. Objętościowo jest ona malutka, niestety nie jest dostępna po polsku.
Myślę, że taki felieton stanowi lepszą formę zaprezentowania ciekawej książki niż po prostu recenzja – ale mogę być w błędzie. Daj proszę znać, czy tego typu treści wydają się Ci interesujące.